Czy patrzymy na właściwe zjawiska, myśląc o bliskiej przyszłości?

Udostępnij:

Które czynniki w obecnym świecie są sprawcze, a które tylko pozornie? Patrząc na rozwój wydarzeń, często widzimy, że nie to zadziałało, co spodziewaliśmy się, ale coś innego, co oceniliśmy jako słabszy bodziec, mniej istotne zjawisko. Mówimy, że przyszłość jest totalnie nieprzewidywalna, a może jest przewidywalna, jeśli patrzy się na właściwe znaki i trendy, a nie te, które pchają się przed oczy albo do nich przywykliśmy?

Dlaczego Amerykanie, dla których wedle wszystkich badań najważniejsza jest gospodarka, a gospodarka amerykańska wedle przyjętych wskaźników np. PKB, bezrobocie jest w kwitnącym stanie, są maksymalnie sfrustrowani? Wcale nie kwapią się do głosowania na obecnego prezydenta, który firmuje ten gospodarczy sukces. Może wcale nie jest z tą gospodarka tak dobrze jak mówią wskaźniki, a może jest jeszcze coś innego bardziej oddziałującego na nastroje?

Amerykańskie wybory to nasza sprawa ze względu na NATO oraz Rosję i Ukrainę po sąsiedzku. Trump otwartym tekstem deklaruje brak pomocy Europie w razie agresji rosyjskiej, Europie praktycznie rozbrojonej, z małymi zdolnościami produkcyjnymi.

Rosja nie jest żadną potęgą gospodarczą. Ale co z tego, że wspierające Kijów państwa Zachodu kontrolują 44% światowego PKB, a Rosja tylko 3,2%, skoro w zakresie produkcji amunicji i sprzętu wojskowego to Moskwa jest w stanie szybciej zmobilizować swoje zasoby i na razie ma przewagę. Więc czy dobrze mierzymy moc gospodarczą państw? Również Polski.

Zbuntowane plemię Huti z Jemenu, który jest jedna wielka katastrofą humanitarną, krajem skrajnie biednym i pogrążonym w chaosie,  skutecznie dezorganizuje transport przez Morze Czerwone, czyli 40% handlu Azja – Europa, podstawiając nogę możnym tego świata, koncernom i mocarstwom. W Europie przerywają produkcję firmy chemiczne, koncerny motoryzacyjne, rośnie zwątpienie co do spadku inflacji. Wiadomo, Huti mają zaplecze w postaci Iranu, dysponującego możliwościami, a nienawidzącego Zachodu, ale faktycznie działają Huti. Jeśli USA wycofa się z oceanów – rozpanoszeni piraci będą dyktować wielkość statków i stawki ubezpieczeniowe oraz architekturę mocy produkcyjnych na świecie.

Dzisiaj pola bitew – lądowych i morskich – w jednakowym stopniu opanowane są przez ciężką kierowaną przez człowieka broń, jak okręty, samoloty i czołgi, jak drony i inne roboty. Te maszyny wojenne można teraz budować 10 razy szybciej i taniej niż konwencjonalne, z nowymi funkcjonalnościami, a są nie mniej śmiercionośne niż te, które wymagają obecności załogi. Według analityków wojskowych roboty napędzane AI – niektóre zaprojektowane do działania w zespołach z konwencjonalnymi okrętami, samolotami i oddziałami naziemnymi – już mają potencjał, aby zapewnić gwałtowny wzrost siły ognia i zmienić sposób prowadzenia bitew. Te rozwiązania stanowią wielką inspirację dla wojskowych na całym świecie, a także dla polityków, którzy ewentualnie chcieliby rozstrzygnąć spory z sąsiadami na wojennej ścieżce, ale na razie nie czują się dostatecznie uzbrojeni, bo nie mają pieniędzy. Ale drony są tanie i szybkie w wykonaniu.

Mam ogromną wątpliwość, czy przyglądamy się właściwym znakom próbując przewidywać rozwój sytuacji geopolitycznej i gospodarczej na świecie.

A przyglądać się i prognozować musimy, bo od rozwoju tej sytuacji zależy nasz biznes, popyt na towary i usługi, kursy walutowe, koszt kapitału, decyzje o inwestycjach i kierunkach ekspansji lub wycofania się. Jakkolwiek jesteśmy na peryferiach, to jednak mocno powiązani ze światem. No i jest jeszcze kwestia egzystencjalna, np. zagrożenia wojną. Musimy wypracować sobie jakąś opinię i w oparciu o nią podejmować decyzje.

Wróćmy do Stanów Zjednoczonych, kraju, którego losy są dla nas tak ważne, jak zresztą chyba dla całego świata, a ten rok będzie przełomowy, bez względu na to, kto wygra wybory prezydenckie. Bo jeden z kandydatów na pewno przegranej nie zaakceptuje, no i wątpliwe, aby ktoś odważył się pozwolić na to, aby przegrał. Za rok będziemy mieli do czynienia z zupełnie innym krajem niż dzisiaj.

Po pierwsze, jak jest z tą amerykańska gospodarką, super, tak sobie, czy źle. Wedle wskaźników jest dobrze: inflacja jest pod kontrola, płace rosną powyżej inflacji, PKB rośnie. Według sondażu Instytutu Gallupa w grudniu 45% dorosłych Amerykanów oceniło gospodarkę słabo – tylko 21% oceniło ją jako dobrą lub wyższą – a aż 68% dorosłych Amerykanów postrzegało ogólną sytuację gospodarczą jako pogarszającą się z biegiem czasu.

Zatem osobiste doświadczenie Amerykanów jest inne niż wynika z miar ekonomicznych, a ich odczucia kształtowane są też przez media i sympatie partyjne. Swoje dokłada technologia, która dzisiaj umożliwia masową dezinformacje za małe pieniądze.

Ale nie trzeba fakenews, aby zauważyć, że coraz mniej młodszych Amerykanów ma nadzieję na dorównanie dochodom rodziców na tym samym etapie życia. Bo większość nie dorównuje…..

Po drugie, Amerykanom spędza sen z powiek imigracja, miliony ludzi z krajów Ameryki Południowej i Środkowej, z Afryki, z Bliskiego Wschodu, zewsząd. Polityka migracyjna bardziej dzieli Amerykanów niż cokolwiek innego, jest co najmniej tak ważnym problemem jak gospodarka. Ukraina, Izrael, Tajwan nie otrzymają pomocy w swoich wojna nie ze względu na charakter tych wojen czy sojuszy, ale ze względu na to, że zgodna jednej strony sporu politycznego na tę pomoc jest uzależniona od zgody drugiej strony na politykę migracyjną, forsowaną przez pierwszą. I co tu mają do rzeczy sojusze polityczne jak NATO czy inne? Nic.

Czy na pewno powinniśmy tak bardzo liczyć na NATO czy mocarstwowe interesy USA, podczas gdy ich wybory prezydenckie zostaną zdeterminowane przez stosunek Amerykanów do imigrantów we własnym kraju, a nie sytuację w odległych krajach, jak Polska, zresztą ekonomicznie dla nich nieistotnych?

Inna sprawa, że prawdopodobnie najważniejszym zjawiskiem geopolitycznym naszych czasów jest masowa migracja ludzi z południa na północ i ze wschodu na zachód, powodująca tektoniczne zmiany demograficzne, kulturowe, gospodarcze i ostatecznie polityczne… W Europie też to mamy.

Wymieniłam tylko kilka przykładów, gdzie rutynowe patrzenie na wydarzenia, na zjawiska, trzymanie się standardowych miar gospodarki i nastrojów społecznych, może nas doprowadzić do mylnych wniosków o tym, jak ukształtuje się w ciągu najbliższych miesięcy sytuacja dla nas i naszych biznesów.

Iwona D. Bartczak