Gdy analizujemy koniunkturę gospodarczą, zależności w geopolityce wpływające na nasz biznes, trendy technologiczne w bardzo małym stopniu bierzemy pod uwagę rolnictwo. Mamy opomiarowane wiele zjawisk i zachowań w przemyśle, usługach, handlu, ale nie w rolnictwie. Lubimy się charakteryzować jako społeczeństwa postindustrialne, wirtualne, informacyjne, konsumpcyjne, itd. Tymczasem nasze współczesne społeczeństwa są po prostu społeczeństwami rolniczymi, podobnie jak prawie wszystkie inne społeczeństwa ludzkie w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat. A dzisiaj rolników jest więcej niż w jakimkolwiek innym momencie historii – ok. 2 mld.
„Dzisiejsza ludzkość w dużym stopniu opiera się na zaledwie trzech uprawach — pszenicy, ryżu i kukurydzy — wszystkie zostały udomowione około 7000 lat p.n.e. i nadal są uprawiane głównie przy użyciu technik, które byłyby natychmiast rozpoznawalne dla każdego starożytnego rolnika. Nasza przyszłość prawdopodobnie nie będzie inna.
Komputery mają miliony razy większą moc obliczeniową niż komputery dostępne w latach 70. Natomiast średnie światowe plony pszenicy są niecałe dziewięć razy wyższe niż te osiągane w Cesarstwie Rzymskim. W wymiarach, które mają największe znaczenie dla naszego dalszego istnienia, jesteśmy mniej oddaleni od naszych starożytnych odpowiedników, niż czasami nam się wydaje. Udoskonalenia w rolnictwie, które osiągnęliśmy od tamtych czasów, często wynikają z procesów, które czerpią z nieodnawialnych źródeł energii, gleby i wody, zagrażając jednocześnie stabilności klimatycznej i ekologicznej.” – pisze Chris Smaje w książce „ A Small Farm Future: Making the Case for a Societybuilt Around Local Economies, Self-Provisioning, Agricultural Diversity, and a Shared Earth”
To jest właściwy kontekst dla dzisiejszych wydarzeń w Europie, wielkich rolniczych protestów.
Napływ surowców i artykułów rolniczych z Ukrainy – oraz zagrożenie otwarciem europejskiego rynku dla tych Ameryki Południowej, silnego rolniczego producenta – był zapalnikiem, uruchomiającym proces. O ile Ukraina zdoła przejąć większą kontrolę nad Morzem Czarnym, co robi ze znacznie większym powodzeniem niż na froncie lądowym, problem z ukraińskim zbożem i innymi towarami znacznie się zmniejszy. Być może zostaną też zablokowane lub ograniczone umowy o wolnym handlu z państwami Mercosuru – Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem.
Ale problemy europejskich rolników nie znikną, ponieważ wynikają w dużej mierze z polityki nazywanej klimatyczną. A ta polityka jest fundamentem strategii gospodarczej UE oraz całkiem nowego układu interesów w Europie. Jeśli pod naporem rolników zostanie ona zakwestionowana, zamęt odczują wszystkie inne branże, które dotąd wypatrywały czarnych łabędzi wszędzie tylko nie w rolnictwie.
Co mówią rolnicy w całej Europie, oprócz kwestii konkurowania z pozaunijnymi towarami?
– że wielu nie jest w stanie pokryć wysokich kosztów energii, nawozów i transportu, które wzrosły w wyniku polityki klimatycznej
– że rządy wycofują ulgi podatkowe dla rolników od oleju napędowego w ramach szerszej polityki transformacji energetycznej
– że polityka środowiskowa jest nadmiernie rygorystyczna i skomplikowana, zawiera np. wymóg pozostawienia 4% gruntów rolnych odłogiem czy nakaz przywracania żywopłotów
– że polityka rolna UE jest polityka środowiskową a nie żywnościową.
Bruksela już ugina się pod ciosami rolników. Odrzuciła plan ograniczenia stosowania pestycydów, wykluczyła rolnictwo ze swojego planu działania mającego na celu ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, poluzowała przepisy dotyczące ilości ziemi, jaką rolnicy muszą pozostawić odłogiem.
Wydaje się jednak, że to wszystko nie wystarczy.
Klimat naprawdę się zmienia, rolnicy bardziej niż jakakolwiek inna branża ponosi jej konsekwencje – susze, powodzie, upały, pożary, niedobór wody, choroby roślin i zwierząt. Nie ma takich działań, które powstrzymałyby zmiany klimatyczne w zauważalnym stopniu, mimo że Unia Europejska się przy nich upiera. A upiera, bo na tych regulacjach powstaje nowy układ interesów, np. w branży energetycznej czy motoryzacyjnej, i on już lobbuje za ich utrzymaniem.
Ale rolnicy mogą to wszystko obalić, zwłaszcza że są w dużym stopniu wyborcami prawicy, która rośnie w siłę przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Wydaje się, że najwyższy czas przenieść wysiłek z działań zapobiegających zmianom klimatycznym na działania zapobiegające SKUTKOM zmian klimatycznych. I to będzie całkiem nowy układ interesów w całej gospodarce i w społeczeństwach.