Niemiecka gospodarka jako jedyna w grupie G7 skurczyła się w zeszłym roku, a w tym prawdopodobnie będzie najwolniej rosnącą gospodarką grupy. Czy prawdziwa jest opinia, że to tylko dlatego, że silny wzrost w poprzednich dziesięcioleciach opierał się na imporcie taniego rosyjskiego gazu, co z kolei napędzało wysoce konkurencyjny niemiecki przemysł eksportowy, którego szczególnie cennym odbiorcą były Chiny? Ponieważ ten tani gaz nie jest już dostępny, niemiecki model produkcyjny już nie działa.
No, nie. Po gwałtownym wzroście w 2022 r. hurtowe ceny gazu spadły obecnie do poziomu z 2018 r. Także warunki handlowe Niemiec (wskaźnik cen eksportu w stosunku do cen importu) powróciły do tego samego poziomu, co wtedy.
Co więcej, wielu badaczy przytacza dowody, że niemieccy producenci przystosowali się do kryzysu energetycznego i zakłóceń w łańcuchu dostaw, przestawiając się na produkty o wyższej wartości dodanej i wykorzystując mniej nakładów pośrednich.
Dlaczego więc niemiecka gospodarka dołuje? Tak naprawdę powodują to następujące czynniki
– niezwykle rozrośnięta biurokracja
– starzenie się społeczeństwa
– zacofanie cyfrowe
– niedoinwestowanie.
Niemcy znajdują się na samym końcu listy rozwiniętych gospodarek pod względem inwestycji publicznych, które spadają od lat 90tych.
Starzenie się Niemców i mniejszy napływ imigrantów powodują, że tempo wzrostu siły roboczej jest niższe niż jakimkolwiek innym kraju G7, co oznacza wyższe składki na ubezpieczenie, niższe emerytury, mniej inwestycji.
Niemcy są zacofane pod względem usług cyfrowych dla przedsiębiorstw, w tym rejestracji i składania zeznań podatkowych. Na przykład tylko 43% służb rządowych wstępnie wypełnia dane osobowe w formularzach internetowych w porównaniu ze średnią UE wynoszącą 68%.
Biurokracja jest prawdziwą zmorą. Na przykład uzyskanie pozwolenia na budowę lądowej farmy wiatrowej zajmuje około pięciu do sześciu lat. Uzyskanie pozwolenia na prowadzenie działalności zajmuje 120 dni , czyli ponad dwukrotnie więcej niż średnia OECD. Niemieckie organy regulacyjne narzuciły swoim obywatelom szeroko zakrojone prawo Unii Europejskiej dotyczące prywatności danych na zasady regulujące nawet etykietę zawodową. Drobiazgowo regulowane są nawet takie sprawy jak postępowanie z wizytówkami w zależności od tego w jakich okolicznościach, na jakich spotkaniach odbywa się ich wymiana.
Według szacunków branżowych niemieckie firmy spędzają co roku 64 miliony godzin na wypełnianiu formularzy, które zasilają 375 oficjalnych baz danych w kraju. Biurokratyczne ograniczenie czasu i zasobów odczuwają zwłaszcza małe i średnie firmy – zatrudniające mniej niż 500 pracowników i roczne przychody poniżej 50 mln euro, ponieważ nie maja pracowników zajmujących się przeprowadzaniem audytów, rejestrowaniem statystyk i odczytywaniem, jakich informacji potrzebują które władze – europejskie, federalne, stanowe i lokalne.
W Niemczech obowiązują ustawa o energii odnawialnej, ustawa o efektywności energetycznej, ustawa o finansowaniu energii i każda z nich wiąże się z obciążeniami administracyjnymi. Firmy koncentrują się nie na ochronie środowiska czy działaniach oszczędzających energię, lecz na wypełnianiu dokumentów i studiowaniu pozornie ciągle zmieniających się przepisów, aby upewnić się, że firma spełnia wymagania energetyczne.
Cała Europa i każdy sektor boryka się z biurokracją, czego dowodem były choćby niedawne protesty i postulaty rolników, domagające się uwolnienia od niej, ale w Niemczech jest pod tym względem najgorzej.
Analizujmy słabości niemieckiej gospodarki, aby uniknąć tych samych pułapek. Na pewno mamy na nią przewagę nowoczesności, cyfrowych usług publicznych, finansowych, biznesowych oraz przedsiębiorczości. Nie zabijmy jej biurokracją.