– Momentami tempo wzrostu cen surowców jest tak wysokie i nieprzewidywalne, że nie jesteśmy w stanie równie szybko aktualizować cenników naszych produktów ze względu na ograniczenia w części kontraktów. W związku z niestabilną sytuacją surowcową, przeznaczamy także więcej środków na kapitał pracujący, m.in. zapasy – przyznaje Jacek Michalak, prezes Seleny
Uczestnicy Klubu Dyrektorów Finansowych “Dialog” nie tylko na spotkaniu we Wrocławiu, ale również w Poznaniu też wymieniają wiele przykładów, gdy deklarują zamówienia surowców i materiałów nawet o 50% większe niż rzeczywiście potrzebują. Zastanawiamy się, czym się skończy takie przewymiarowanie zamówień.
Dane listopadowe z gospodarki potwierdzają, że jest to powszechne zjawisko. Szybko rosnące koszty produkcji (rosną w najszybszym tempie od lipca) przekładają się na wzrost cen wyrobów gotowych. Presja kosztowa wynika z utrzymujących się niedoborów surowców i komponentów. Firmy, pragnąc zabezpieczyć przyszłą produkcję, odeszły od modelu „just in time” na rzecz „just in case”, w którym starają się kupować komponenty zawsze kiedy to tylko możliwe, a nie tylko wtedy kiedy są one niezbędne do bieżącej produkcji. Działalność w systemie „just in time” uniemożliwia też dalszy znaczący wzrost czasu dostaw środków produkcji.
“W listopadzie wzrost netto zapasów surowców i komponentów był wg PMI najsilniejszy w 23-letniej historii badania. Wskazuje to, że w 4q21 podobnie jak w 3q21 można oczekiwać silnego
pozytywnego wkładu zapasów do wzrostu PKB.
Prawdopodobnie to właśnie „gromadzenie na zapas” odpowiada za wzrost krajowych zamówień, a nie rosnący popyt ze strony finalnych odbiorców. Sugerowałoby to, że w kolejnych miesiącach, wraz z osiągnięciem zadowalającego stanu zapasów przez firmy, poziom zamówień dla przemysłu obniży się.” – czytamy w raporcie PKO Bank Polski.
Źródło inlustracji: PKO Bank Polski