Wszyscy się nie wyżywią w tym roku

Udostępnij:

Gdy czyta się serwisy ekonomiczne świata co druga albo co trzecia wiadomość dotyczy tego, kto ogranicza eksport czego, a kolejne dotyczą tego kto ogranicza lub zamyka eksport tego, co jest substytutem tego, czego sprzedaż zagranicę ktoś inny ograniczył, np. w wyniku ograniczenia eksportu oleju słonecznikowego przez Ukrainę (ze zrozumiałych względów), Indonezja zdecydowała ograniczyć eksport oleju palmowego, na który może być wzmożone zapotrzebowanie z braku oleju ukraińskiego, i może go zabraknąć dla indonezyjskich konsumentów.

Rosja i Ukraina są głównymi producentami oleju słonecznikowego, odpowiadają za prawie 80% światowego eksportu, co sprawia, że klienci tacy jak Indie starają się zabezpieczyć dostawy alternatywnych produktów, takich jak olej palmowy i olej sojowy.

A olej palmowy jest najczęściej używanym olejem roślinnym na świecie i jest używany do produkcji wielu produktów, w tym herbatników, margaryny, detergentów do prania i czekolady. Ceny oleju palmowego wzrosły o ponad 50%. Możemy się zatem spodziewać, że pociągnie to za sobą zmniejszenie produkcji tych towarów, a zatem i ich eksportu. I tak leci łańcuszek zamykania się gospodarek.

O ile pandemia wywołała refleksję dotyczącą długości i skomplikowania łańcuchów dostaw i chęć skrócenia ich, o tyle wojna rosyjsko-ukraińska ją pogłębiła aż do chęci zamknięcia się państw. To ostatnie jest jednak nierealne, przynajmniej nierealne bez całkowitej zmiany stylu życia społeczeństwa na wielkich połaciach globu, bo staliśmy się bardzo od siebie zależni, używając rzeczy, do których wyprodukowania trzeba surowców i komponentów z różnych regionów świata. Jednak nieczęsto są to dobra konieczne dla przeżycia. A żywność jest!

A jakie są wiadomości?

Ukraina i Rosja są największymi na świecie producentami i eksporterami pszenicy i kukurydzy: 30% światowej podaży. Jeśli w tym roku rolnicy ukraińscy nie zasieją, a rosyjscy nie sprzedadzą (sankcje) to głód czeka wiele krajów Bliskiego Wschodu i Afryki, a Europę – miliony imigrantów stamtąd. Liban zależny jest w 80% od zbóż z Ukrainy, Bangladesz, Malezja po 30%, kraje Afryki średnio po 20%.

Ukraina już zakazała do końca roku eksportu szerokiej gamy produktów rolnych, w tym jęczmienia, cukru i mięsa.

Serbia zatrzymała eksport pszenicy, kukurydzy, mąki i oleju kuchennego.

Węgry zakazały wszelkiego eksportu zbóż.

Bułgaria zapowiedziała, że zwiększa rezerwy zboża i może ograniczyć eksport do czasu realizacji planowanych zakupów.

Dostawy zboża z Rumunii, również dużego eksportera, też uległy zaostrzeniu, ponieważ międzynarodowi nabywcy poszukują alternatyw dla dostaw z Rosji lub Ukrainy.

To tylko kilka przykładów z dużo większej liczby decyzji podjętej przez różne kraje.

Jeszcze przyjrzyjmy się nawozom, niezbędnym rolnictwu. One podlegają temu samemu mechanizmowi – ograniczenie dostępu do surowców do produkcji powoduje ograniczenie produkcji co powoduje ograniczenie eksportu. A dalej wiadomo – ograniczenie produkcji żywności i wzrost cen, głodu i migracji.

Chiny są prawdopodobnie największym producentem nawozów na świecie, produkując więcej niż Stany Zjednoczone i Indie razem wzięte. Nic dziwnego więc, że Chiny są także największym światowym eksporterem nawozów, właściwie do większości państw je wysyłają. Chiny właśnie ogłosimy ograniczenie eksportu nawozów, w niektórych segmentach – po prostu zakaz.

Rosja rywalizuje z Chinami o miano głównego producenta nawozów, głównie potasowych, fosforanowych i azotowych. Produkuje ponad 50 mln t nawozów rocznie, co stanowi 13% całkowitej światowej produkcji. Eksportuje je głównie do Azji i Brazylii, ale właśnie wstrzymała eksport. Brak tych dostaw może mieć bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo narodowe w kilku krajach, a już w perspektywie średnioterminowej spowodować poważne niedobory żywności dla setek milionów ludzi.

Także Białoruś ma duże znaczenie jako dostawca nawozów sztucznych i komponentów do ich wytworzenia. Chodzi tu głównie o nawozy potasowe. Realizuje 5,2% światowego eksportu nawozów

Również Polska kupuje nawozy od Rosji (27% zapotrzebowania). A jakby tego było mało Grupa Azoty – będąca w 20% własnością kapitału rosyjskiego – zaliczyła właśnie poważną awarię w Policach i niestety wstrzymała produkcję.

To jest rzeczywiście paradoksalna sytuacja, że dwa kraje – Rosja i Ukraina – których wkład do światowego PKB wynosi zaledwie 2%, są tak kluczowe w pewnych elementarnych obszarach, że w momencie konfliktu między nimi,  cały świat staje na krawędzi biedy i głodu. Fakt, że tylko jeden z nich jest agresorem nie zmienia faktu, że świat się nie wyżywi przez tę wojnę.

Nie potrzeba chyba lepszego dowodu, że trzeba dążyć do zaspokajania potrzeb własnymi siłami w jak największym stopniu, nawet za cenę obniżenia czy zmiany stylu życia. Skracanie łańcuchów nie wystarczy.

Iwona D. Bartczak