Wiele danych wskazuje, że prawdziwe jest coraz częstsze odczucie menedżerów – również sygnalizowane przez uczestników Klubu Dyrektorów Finansowych „Dialog” – mówiące, że obecne turbulencje w łańcuchach dostaw spowodowane niedoborami surowców, komponentów czy kontenerów są znacznie bardziej dotkliwe niż ubiegłoroczne, wynikające z blokad granicznych czy zamykania fabryk.
Chociażby wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce potwierdza, że niedobory podaży surowców napędzają inflację kosztów oraz cen wyrobów gotowych. Braki powodują rekordową kumulację zaległości produkcyjnych, a zgromadzone wcześniej zapasy zostały wyprzedane. Rekordowe na tle badań historycznych wydłużenie czasu dostaw odzwierciedla wąskie gardła w transporcie. W ostatnim badaniu koniunktury, przeprowadzonym w kwietniu 2021, około 44 proc. respondentów zaraportowało większe opóźnienia w dostawach niż w poprzednim miesiącu. A odsetek ten był już wysoki w marcu (37 proc.), ponadto przewyższył wynik odnotowany rok wcześniej, w czasie pierwszego lockdownu. Zapewne aktualnie jest jeszcze wyższy.
Ożywienie gospodarcze nastąpiło tak szybko i tak mocno, że zaskoczyło i ekonomistów, i biznes. Wszyscy spodziewali się wolniejszego odreagowania gospodarki. Firmy podchwyciły okazję do zaspokojenia rosnącego popytu i odrobienia strat, ale szybko zostały zablokowane przez braki w zaopatrzeniu i rosnące ceny. Wynikają one z różnych powodów, ale szczególnie warto zwrócić uwagę na strategię Chin, które stały się największym beneficjentem sytuacji pandemicznej. W 2020 r. udział Chin w eksporcie światowym wzrósł rekordowo o 1,6 pkt proc. i wynosi obecnie 14,7%. Dla porównania udział Polski w światowym eksporcie wzrósł o 0,14 pkt proc., co jest bardzo dobrym wynikiem w porównaniu z poprzednimi latami. Chiny odnotowują również rekordowy napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych – wzrost o 13%, dla porównania: USA – spadek o 49%, Niemcy – o 61%.
Tymczasem spodziewano się relokacji produkcji z Chin, a nastąpiło zjawisko wręcz odwrotne. Również w początkowym okresie pandemii ryzyka zerwania dostaw wiązano jedynie właśnie z Chinami czy szerzej z Azją, jednak szybko się okazało, że te ryzyka dotyczą całego świata. To wymaga zupełnie nowego modelu działania firm, jeszcze nie wiadomo, czym zastąpią JiT.
W przypadku firm w Polsce dochodzi jeszcze element mentalny: naszą ambicją i osiągnięciem było zwiększanie eksportu, ale nie zawsze szła za tym świadomość, że w ten sposób wchodzimy w światowe łańcuchy dostaw i skomplikowany, nie zawsze czytelny układ współzależności. Tym ryzykiem właściwie nie zarządzano.
Dzisiejsza sytuacja niedoborów w podaży wytwarza nowe ryzyka, związane z relacjami z kontrahentami. Z jednej strony, skłonni jesteśmy bez dokładniejszego sprawdzania zaakceptować dostawcę, który obiecuje dostawę deficytowego towaru, z drugiej, na rynku wiele podmiotów stosuje praktyki spekulacyjne lub zwyczajnie wykorzystuje osłabioną czujność firm do oszustw.
W tej chwili firmy raczej starają się przerzucać wzrost kosztów na innych partnerów w łańcuchu dostaw. Jednak spodziewam, że w obliczu przyspieszenia gospodarczego i wyczerpania możliwości optymalizacji kosztów wewnątrz łańcucha, firmy będą coraz śmielej przenosić koszty produkcji na końcowych konsumentów. W kolejnych miesiącach będzie to czynnik, który znajdzie odzwierciedlenie w inflacji konsumenckiej.
Grzegorz Sielewicz, główny ekonomista Coface w Europie Środkowo-Wschodniej.
________________________________
Polecamy także rekomendacje wypracowane w Klubie Dyrektorów Finansowych “Dialog” dotyczące ograniczania ryzyka kradzieży tożsamości naszej firmy https://kdfdialog.org.pl/zapobieganie-oszustwom/