Twórzmy przyszłość zamiast ją zgadywać

Udostępnij:

Odkąd usłyszałam od jednego dyrektora finansowego wielkiej firmy w Polsce, że nie wolno nam kalkulować zwrotu z tej inwestycji, bo wówczas nie podejmiemy decyzji o jej realizacji, a od drugiego – że musimy odejść od myślenia, że wszystko w biznesie musi być zbilansowane, uważam, że zachodzi w Polsce przełom w gospodarowaniu, który ma tak ogromne znaczenie jak ten przejścia w 1989 roku z gospodarki centralnie planowanej, socjalistycznej do rynkowej, kapitalistycznej.

Stary klasyk zarządzania Peter Drucker przepowiedział dzisiejsze czasy. Jego sformułowanie “Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie” wielokrotnie było przywoływane jako anegdota, co najwyżej jako motywacja do realizowania zatwierdzonych planów, ale dzisiaj – przynajmniej w Polsce – ta zasada jest wdrażana na poważnie!

Prognozowanie i planowanie oraz budowanie planów strategicznych i operacyjnych było możliwe przy powolnie zmieniających się okolicznościach politycznych, prawnych i gospodarczych, a w miarę doskonalenie systemów gromadzenia i przetwarzania danych stawało się coraz bardziej precyzyjne i użyteczne. I dzisiaj gdy wydawałoby się, że jesteśmy u szczytu możliwości dostępu i obróbki danych, proces prognozowania w dużym stopniu stracił sens. Włączyło się tyle czynników zmian, że w zasadzie wszystko jest możliwe, Można nawet zasymulować wszystkie scenariusze, ale już nie można się na wszystkie przygotować, bo to za dużo kosztowałoby. A właściwie można przygotować, ale porzucając prognozę jako punkt wyjścia.

Absurdalne rozmiary presji i niepewności

Dzisiaj ramy gospodarcze przyszłości tworzymy oddolnie, decyzjami właścicieli firm i ich zarządów. I dzieje się w środowisku wskazującym coś wręcz przeciwnego:

– maksymalnego regulowania działalności, a właściwie przerelugowania (własnymi i unijnymi prawami i dyrektywami)

– protekcjonizmu w całym świecie

– upolitycznienie znacznej części polskiej gospodarki ze względu na duży udział własności skarbu państwa, szczególnie w infrastrukturalnej

– wyższości geopolityki nad gospodarką światową i lokalną, czyli interesów politycznych państw nad gospodarczymi firm i społeczeństw

– bankructwo starych wskaźników makroekonomicznych, które przestały informować o procesach gospodarczy, w dużej mierze dlatego że same te procesy się zmieniły (np. inflacja, PKB, bezrobocie).

Biznes na to zaczyna mówić “nie”

Odpowiedzią na to wszystko może być respektowanie tych wszystkich ograniczeń, zabezpieczenia tych wszystkich ryzyk oraz próba prognozowania przyszłości i pod nią ustawiania kierowania biznesem. Ale któremu biznesowi wystarczy zasobów na zabezpieczenie się na wszystkie scenariusze? Liczenie się z tymi wszystkimi ograniczeniami lub ryzykami prowadziłoby wręcz do paraliżu.

Ale może być też inna odpowiedź – poleganie maksymalnie na swoich i najbliższych zasobach oraz presja na otoczenie, aby zaakceptowało naszą propozycję wartości, zrezygnowanie z obstawiania zakładów co się wydarzy w świecie, prawie, polityce, jedynie minimalne określenie trendów. Gdy wszystko jest możliwe, trzeba założyć stałość właściwie tylkopodstawowych potrzeb człowieka, podstawowych parametrów geograficznych i fizycznych.

Ale to oznacza, że upadają stare reguły kalkulacji, inwestycji, bowiem nie możemy założyć przyszłych warunków obiektywnie przyglądając się trendom i zjawiskom, natomiast musimy założyć przyszłe warunki tak, jak je zmienią nasze działania. Oczywiście, nie dzieje się to z lekceważeniem biegu historii i działań innych podmiotów. Ale istotną zmienną jest nasz wkład.

Oczywiście, pracujemy, handlujemy, produkujemy w dyscyplinie procesów technologicznych, umów z kontrahentami, wymogów prawnych, własnych możliwości i zasobów. Nie da się tego rewolucyjnie zmienić w całości, ale w poszczególnych dziedzinach da, na przykład firmy zmieniają źródła pozyskiwania energii, włącznie z budowaniem własnych źródeł, a jednocześnie przekształcają swoje procesy produkcyjne i technologiczne, aby po pierwsze mniej potrzebować energii, a po drugie, żeby to czas (również dobowy) dostępności taniej energii dyktował czas produkcji, a nie odwrotnie, czyli żeby można było włączać i wyłączać maszyny. Nie wszędzie to możliwe, ale jeśli w wielu dziedzinach możliwe.

Jest taki punkt natężenia presji i niepewności, że przestają mieć znaczenie, że powodują zmianę paradygmatu myślenia i działania, aby od nich się uwolnić, bez straty szans na rozwój i sukces. I wtedy to się dzieje. Najważniejsza zmiana zachodzi w głowie.

Iwona D. Bartczak