Na spotkaniu (17.02) Klubu Dyrektorów Finansowych „Dialog” we Wrocławiu rozmawialiśmy o ryzykach. Poza oczywistymi ryzykami, którymi tradycyjnie zarządzają dyrektorzy finansowi, zastanawialiśmy się czy nie należałoby do nich dołączyć np. ryzyk geopolitycznych czy wzrostu szarej strefy gospodarczej.
O szarej strefie innym razem napiszemy, teraz skupimy się na geopolityce, a zwłaszcza silnie obecnej w mediach i dyplomacji potencjalnej wojnie rosyjsko-ukraińskiej.
Jeśliby zamienimy słowo „pandemia” na słowo „wojna”, to łatwo zauważymy wielkie podobieństwa w narracji i w dynamice wydarzeń. Być może również ta ewentualna wojna posłuży do zbudowania nowego układu sił politycznych, ale przede wszystkim służy – już teraz, funkcjonując jako zagrożenie, a nie fakt (oczywiście, pamiętając o Donbasie) – do ponownej analizy łańcuchów dostaw.
Blokady i obostrzenia pandemiczne posłużyły firmom, przedsiębiorcom, inwestorom, a także politykom do wykrycia i przeanalizowania zależności w łańcuchach dostaw. Kto jest dostawcą jakich surowców, komponentów, produktów, kto kogo trzyma w szachu, co stało się niezbędne, a co mniej znaczy, co czym można zastąpić, a czego zupełnie nie da się zastąpić, jakie zasoby gdzie trzeba odbudować i zbudować, gdzie są wąskie gardła, jakie konsekwencje są przerwania łańcucha w tym, a jakie w innym miejscu, kto i jaką ma zdolność odbudowy swoich zdolności, pozyskania nowych kontrahentów, zmiany branży, itd.
Dzięki przerwaniu łańcuchów i niestabilności podaży i popytu w świadomości decyzdentów odświeżono światową mapę ważnych zasobów oraz zależności i pilności oraz takie regionalne i lokalne mapy.
Na podstawie tej wiedzy podejmowane są dzisiaj decyzje o nowym układzie pożądanych zależności oraz sposobach wyplątywania się ze starych (bo nieopłacalne, bo nieadekwatne do potrzeb, bo kolidują z interesami politycznymi, itd.).
Epatowanie zagrożeniem wojną rosyjsko-ukraińską oraz informacjami o możliwych sankcjach służą dokładnie temu samemu celowi: sprawdzeniu powiązań i zależności oraz ich odporności na zakłócenie, a także zdolności budowania nowych powiązań. Europa zachodnia sprawdza jak sobie poradzi bez gazu rosyjskiego (ok. 40% zapotrzebowania), na razie z sukcesem. Egipt, Libia czy Jemen zastanawiają się, czy przeżyją bez zboża ukraińskiego i rosyjskiego (Egipt – 80% potrzeb żywnościowych). Energetyka atomowa – nadzieja wielu krajów, w tym Polski – patrzy na Ukrainę jako czwartego największego na świecie eksportera turbin do elektrowni jądrowych i zastanawia się, czy może zainwestować w nowe typy turbin czy może nie ma potrzeby.
Ukraina jest trzecim na świecie eksporterem żelaza, ma drugie co do wielkości rezerwy rudy żelaza na świecie (30 mld ton).
Europa właśnie opublikowała swoją strategię odbudowy branży mikroprocesorów. Ukraina jest wiodącym eksporterem wysoko oczyszczonego gazu neonowego, niezbędnego do laserów do trawienia projektów obwodów w płytkach krzemowych. A Rosja najważniejszym światowym producentem palladu, który jest niezbędny dla katalizatorów, pamięci i czujników.
Udział Rosji w światowym eksporcie niklu szacuje się na około 49%. Kto zastąpi Rosję lub nikiel w razie sankcji? Ten nikiel, który jest niezbędny w telefonach komórkowych dzy sprzęcie medycznym? Albo aluminium do pojazdów, budownictwa, maszyn i opakowań? Rosja dostarcza 1/4 zapotrzebowania. Oczywiście, można próbować zmienić technologie do ich wytwarzania, a może nawet już są takie technologie, które owego niklu lub palladium nie potrzebują i trzeba wywołać ich potrzebę do przyspieszenia ich rozwoju?
Różne grupy interesów uderzają słowami „wojna rosyjsko-ukraińska” w przysłowiowy stół i patrzą gdzie są przysłowiowe odzywające się nożyce. I jak je przesunąć albo pozostawiać bez zmian.
Potem będą decyzje. Może też być wojna, ale epatowanie zagrożeniem wojną właściwie już wystarczyło, aby dowiedzieć się, co kto chciał wiedzieć.
Również nasze decyzje biznesowe są na stole.
Iwona D. Bartczak
Polecam też artykuł