Psychologia kontra geopolityka – czyli są powody do dramatów, ale one się nie wydarzą

Udostępnij:

Jemeńscy Huti – kontrolujący prawie połowę tego bardzo biednego kraju, pogrążonego w wojnie domowej i konfliktach z sąsiadami, ale w sojuszu z Iranem i sprzyjający Palestyńczykom, a może ważniejsze, że nie sprzyjający Zachodowi – atakują  dronami kontenerowce i tankowce płynące z Azji do Europy przez Morze Czerwone, a następnie Kanał Sueski. W rezultacie owe statki muszą płynąć wokół Afryki, co niezwykle podraża i koszty paliwa, i stawki ubezpieczeniowe oraz wydłuża transport towarów. Huti są coraz lepiej wyposażeni w broń i informacje, Amerykanie próbują zmontować jakąś ochronę transportów, ale lokalni sojusznicy nie kwapią się do uczestnictwa w niej. Zbombardować Hutich jak Palestyńczyków się nie da. Jednym słowem nie ma podstaw przypuszczać, że to przemijający problem, no i nie jest nowy.

Trasa ta obsługuje ponad 10% wszystkich przesyłek oceanicznych, 40% handlu Azja-Europa i prawie jedną trzecią światowego handlu kontenerowego. Stawka spotowa między Azją a Europą wzrosła ponad dwukrotnie ze średniej w 2023 r. do 3500 dolarów za 40-stopowy kontener. Zwiększone koszty mogą przełożyć się na wyższe ceny dla konsumentów. Czy wybuchnie inflacja?

Otóż jest to bardziej problem psychologiczny niż logistyczno-ekonomiczny.

Wysokie skoki cen są efektem przekonania, że sytuacja jest nadzwyczajna, nadzwyczajna ale jednorazowa, i że nikt nie jest do niej przygotowany. Tymczasem trudno dzisiaj mówić o szoku w transporcie morskim, mimo że rzeczywiście ataki Hutich bardzo się nasiliły i że okazało się, że są bardzo dobrze uzbrojeni, no i zmusiły firmy transportowe do wydłużonych i kosztownych tras.

Ale że to nastąpi było wiadomo od początku konfliktu Izrael – Hamas, więc w zasadzie firmy transportowe po prostu zwlekały z decyzjami o zmianie szlaku handlowego. Ale alternatywy i kalkulacje są przygotowane i wiedzą o tym wszyscy uczestnicy rynku.

Co więcej, transportem morskim wstrząsają też zjawiska klimatyczne. Liczba przepraw przez Kanał Panamski, będący alternatywą dla Kanału Sueskiego, spadła w 2023 roku o 33% ze względu na niższy poziom wody. W Europie niski stan Renu uniemożliwiał żeglugę w miesiącach letnich i to się na pewno powtórzy. Takich przykładów jest wiele.

Wszyscy też wiemy, że 2024 rok jest rokiem wyborczym dla połowy świata, w tym w tak ważnych krajach jak USA, Indie, Rosja, Taiwan. Decyzje podejmowane przez polityków będą konstruowane ze względu na wpływ na wynik wyborczy, a więc procesy gospodarcze będą przez nich korygowane, co na długa metę nie jest możliwe, ale na rok na pewno tak. W interesie rządzących i pragnących utrzymać swoją władzę po wyborach jest niwelowanie szokowych zjawisk niekorzystnych dla wyborców. Wyniki wyborów mogą być dramatami, ale też już o tym wiemy. Więc po prostu trzeba sie na nie przygotować – jest to jeszcze jedna zmienna w prognozowaniu i planowaniu.

Jest dużo więcej powodów do huśtawki cen z wysokimi wychyleniami i do silnego wzrost inflacji niż było kilka lat temu wraz z wybuchem pandemii, a właściwie reakcjami rządów na rozprzestrzenianie się covida. Wtedy nastąpiły te skoki. Ale teraz prawdopodobnie ich nie będzie, bo po prostu wszyscy już przyzwyczaili się i przystosowali do nadzwyczajnych wydarzeń. Gdy upada plan A, wdrażają plan B, a jak i to jest za mało, to plan C, itd. Również emocje są już dużo niższe, więc mniej wpływają na decyzje. Nikt też nie ma złudzeń, że będzie jakiś powrót do normalności, to jest właśnie nowa normalność.

Więc powodów do gospodarczego dramatu jest coraz więcej, ale dramatów jest coraz mniej.

W Klubie Dyrektorów Finansowych “Dialog” zapytaliśmy CFO o to, czy w związku z aktualnymi turbulencjami w transporcie morskim  należy się spodziewać tak mocnego skok inflacji w tym roku, że może pokrzyżować aktualne plany biznesowe. Wiec niz połowa nie spodziewa sie takiego skoku. Ale warto zwrócic uwagę, że wielu ma świadomość, że inflacja wzrośnie i ustabilizuje sie na  lata na tym wysokim poziomie, nie szokowym, ale wysokim.

A wracając do aktywności Huti: w długim okresie czasu wpływ aktywności tego plemiona w dalekim bardzo biednym kraju może spowodować dużo większe zmiany niż koszty transportu. A jesli dodany do tego zwycięstwo Trumpa w amerykańskich wyborach i wycofanie się USA z nadzoru nad oceanami, co jest bardzo prawdopodobne, to właściwie powrót piractwa na morza świata jest pewny!

Zmiana sytuacji bezpieczeństwa na szlakach morskich wymusi na firmach żeglugowych inwestycje we własne systemy bezpieczeństwa, w tym broń oraz uzbrojoną, wyszkoloną ochronę. A zatem ładunku zabierze mniej a może i … jeszcze mniej ze względu na istotne zmniejszenie jednostek w celu zwiększenia ich szybkości i manewrowości.

Czy to jest kolejny etap deglobalizacji, czyli zmniejszania globalnego dostępu dóbr?

Swoją drogą, jest w tym pewien paradoks, że nie jakieś władcze grupy interesów zmienią trasy handlowe i tonaż statków, lecz katastrofalnie biedne i zbuntowane plemiona. To jest właśnie ta trudność – racjonalna analiza do pewnego momentu w ogóle nie jest w stanie odkryć przyczyny wielkich zmian, mimo że są do tego wszystkie dane. Tak było również z atakiem 11 września, który absolutnie był do przewidzenia, i z kryzysem finansowym 2008 roku, i atakiem Rosji na Ukrainę dwa lata temu, i wiele wiele razy.

 

Iwona D. Bartczak