I w USA, i w Unii Europejskiej kwitną pomysły ustanawiania lub podnoszenia ceł, głównie w celu powstrzymania ekspansji Chin, ale także dla ochrony własnych rynków przed innymi konkurentami. Rosnące notowania Donalda Trumpa zwiększają prawdopodobieństwo jeszcze bardziej restrykcyjnej polityki handlowej administracji amerykańskiej. Przez poprzednie pół wieku mieliśmy do czynienia z wolnym handlem, czyli minimalną interwencją rządów na rynkach międzynarodowych. Więc jest to radykalna zmiana. Ale czy ma ona ekonomiczny sens?
Wolny handel przynosi zyski niektórym branżom, ale innym nie. Ci, którzy czerpią zyski, korzystają na eksporcie swoich produktów na rynki zagraniczne, inwestują tam lub importują produkty stamtąd. Podobnie, cła przynoszą zyski niektórym branżom (tym, które chronią), ale nie innym. Wraz z rozwojem i zmianą branż zmieniają się również ich relacje w handlu międzynarodowym.
Weźmy do analizy najgłośniejszy przykład – samochody. Taryfy chronią producentów pojazdów elektrycznych w USA i UE: ci producenci pojazdów elektrycznych nie muszą dodawać żadnych taryf do cen, które pobierają. Tak więc na przykład, gdyby pojazdy elektryczne wyprodukowane w USA i UE kosztowały 40 000 USD, nie byłyby konkurencyjne w stosunku do chińskich pojazdów elektrycznych wycenianych na 30 000 USD.
Perspektywy zysku dla nich byłyby ponure. Z taryfami nałożonymi teraz przez USA i proponowanymi przez UE, ich producenci pojazdów elektrycznych widzą ogromne zyski. Producenci w UE mogą podnieść cenę swoich pojazdów elektrycznych z 40 000 USD do, powiedzmy, 43 000 USD i nadal być tańsi niż chiński import pojazdów elektrycznych, który cierpi z powodu planowanego cła UE i jest wyceniany na 44 400 USD. Więcej o tym można przeczytać TUTAJ
Ale sytuacja konsumentów i firm kupujacych ich samochody chronione taryfami nie jest już tak korzystna. Muszą kupić samochody droższe, bo nie mogą kupić tańszych zablokowanych cłami. Koszty firm znacznie rosną, zwłaszcza gdy są to floty samochodowe. Ceny ich produktów więc również rosną. A przez to stają się one mniej konkurencyjne w stosunku do oferty firm z regionów, gdzie nie ma takiej polityki celnej.
Dotyczy to każdego towaru, na który nałożono cła: jego rodzimi producenci na własnym rynku mają lepsze warunki, ale nabywcy ich droższych produktów mają gorszą pozycję na rynku międzynarodowym.
Europejscy producenci samochodów są przeciwni cłom również dlatego, że są świadomi, że brak bodźca konkurowania z Chińczykami nie pomoże wzrostowi produktywności i innowacyjności, a długofalowo o to toczy sie walka gospodarcza.
Producenci pojazdów elektrycznych z USA i UE mogą i prawdopodobnie podniosą ceny z powodu ochrony taryfowej. W ten sposób taryfy mają tendencję do pogarszania inflacji. Inflacje z kolei mają tendencję do szkodzenia eksportowi, ponieważ rosnące ceny skłaniają klientów do kupowania gdzie indziej.
Można spodziewać się także cel odwetowych, np. na europejską wieprzowinę, niemieckie samochody o dużych silnikach czy francuską brandy.
Szkody gospodarcze wyrządzone Chinom przez taryfy celne USA i UE zachęcają Chiny do zmiany kierunku sprzedaży produkcji na świecie poza Stanami Zjednoczonymi i UE, a zwłaszcza do partnerów BRICS. Ponieważ Chiny przekierowują swój eksport, będzie to miało również wpływ na to, skąd będą pochodzić ich importy. Wszystkie te zmiany wpłyną na wiele gałęzi przemysłu w USA i UE oraz na miejsca pracy, które one utrzymują.